Stromatolit – galareta, która myślała inaczej. (5)



Stromatolit – galareta, która myślała inaczej. (5)
Jak zaznaczałem w poprzednich wykładach, stromatolity znam i rozpoznaję tylko w skamieniałościach. Biologiem, mikrobiologiem ani tym bardziej neurobiologiem też nie jestem.
Może właśnie dlatego pochylam się nad kamieniami, bo odpowiedzi na  postawione problemy rodzą następne pytania. A jak widzę, to patrzę a myślę. Wiedziony nauką nie wypatruję w nich mózgu, neuronów ani receptorów. Co to, to nie.
Ale wiedziony swoimi własnymi odkryciami w budowie tej wyjątkowej gąbki drążyłem kamienie i głowę aż po Metafizykę a właściwie po Metachemię.

W wykładzie drugim wspomniałem, że w wolnych komórkach w masie galarety stromatolitu był cały zapis DNA.
I dotyczył on całego bytu osobnika, przewidywał wszelkie okoliczności jego bytu; zaopatrzenia w pokarm i rozmnażanie, mobilność. Warunki zewnętrzne zmieniały się, to były zmiany; wahania składu wody, zasolenia, pH wody i temperatury, konieczność przemieszczenia. Dotyczył ograniczenia działalności odpowiednich funkcji organizmu lub aktywacji innych.

Zapytam przekornie;
- czy widział ktoś gąbki rosnące na plaży? Nie?
- a czy widział ktoś stromatolity rosnące na rafie lub na dnie morza? Też nie?
Zatem witajcie w Metafizyce prostego chłopa.
fot. 1, 2.  Młody osobnik skamieniałego stromatolitu, powyżej rozkwitłych mat pęknięcie powłoki, warstwy zewnętrznej gąbki. Widok przełomu warstw mat w środku gąbki.

Stromatolit wychodził na plażę, żeby się poopalać dopiero wtedy, kiedy „zakwitał”, ujawniał na zewnątrz maty. Do tego momentu udawał gąbkę na dnie morza.
A to znaczy, że pierwsze warstwy i następne pierwszego sektora (środkowego) wyrastały, kształtowały się w środku osobnika w ukryciu, na dnie morza. Tu 10 warstw – 10 lat.
Wtedy musiał oderwać się od podłoża i podążać we wiadomym kierunku. A do plaży droga daleka i pod prąd, bo prądy wsteczne i fale zgarniają w przeciwnym kierunku. Ale wtedy zdany był na przypadek, mógł wylądować gdziekolwiek np. na odległym brzegu oceanu albo jakiego morza północnego lub południowego. Najprostsza byłaby hydrostatyka i unoszenie się na powierzchni oceanu, na falach, i być to może.

fot. 3, 4.  Po publikacjach na tym fragmencie stromatolitu zauważyłem krzemienną powłokę na zewnątrz gąbki u góry obrazu. Przekrój obrazuje powstawanie mat w środku gąbki, są grube. Ta gąbka została zabita przez krzemionkę, ta nasycała galaretę błyskawicznie, w powiększeniu widoczne pasożyty.

Chyba, że osobnik odczuwał te wszystkie czynniki zewnętrzne i reagował.
Ale do tego musiałby być wyposażony chociaż w minimum aparatu neurologicznego.
Mają go meduzy; receptory, neurony i ich sploty. Mają też organy wykonawcze typu mięśnie(?) a więc są sterowalne. Mogą opuścić dany region bądź to za pokarmem, bądź to w reakcji na wymienione niekorzystne zmiany środowiska, w poszukiwaniu lepszych warunków do życia.

Do tego samego stromatolit musiał „myśleć” odbierać zmiany środowiskowe całem swoim jestestwem i całym jestestwem reagować na nie. Bo czujników, receptorów nie miał a i odpowiedzieć na zmiany nie miał czym ani jak.
Ale miał w sobie miliony pojedynczych komórek, zmiany środowiskowe docierały do tych komórek a dokładniej do zawartych w środku białek,  aminokwasów i DNA.
A komórki taką aparaturę w sobie mają. Mają; receptory, przekaz informacji itp.

Stromatolit miał do tego wystarczającą liczbę wolnych komórek, nie musiały się tym zajmować komórki wyspecjalizowane, o których pisałem w wykładzie pierwszym. Mógł wykorzystać wolne komórki w masie galarety – specjalizować jak poprzednio, tu do rozkwitnięcia – otwarcia organizmu i ujawnienia pierwszego sektora mat na powierzchnię korpusu osobnika. Oraz do oderwania się od podłoża do wędrówki na plażę. Ale do podróży nie rzuciły się wszystkie komórki osobnika, galareta rozlazłaby się w wodzie. Zadziałały wyspecjalizowane, aktywowane komórki, zadziałały jak odpowiednie narządy – zakazane mi przez Naukę, to były przemodelowane grupy komórek zgromadzone do wykonywania konkretnych czynności.

To nie stało się przypadkowo, było zaprogramowane w DNA i zrealizowane w odpowiednim czasie i w określonych warunkach na poziomie komórkowym.
Stromatolit wyruszał w drogę na plażę po ok.10-ciu i więcej latach dojrzewania jego mat, pierwszego sektora w środku organizmu. To znaczy, że maty pierwszego sektora rosły i budowały, rozwijały materiał nasienny do rozrodu  przez ten czas. Po tym czasie stromatolit „rozkwitał” gotowy do rozrodu, do rozproszenia swoich czynników płciowych w wodzie i do pozyskiwania ich od innych osobników.

Za Wikipedią pod hasłem „jednokomórkowce”;
„Podstawowe funkcje życiowe, tj. rozmnażanie, odżywianie, wydzielanie, wydalanie, oddychanie, a także transport i ruch, pełnią w tych organizmach specjalne struktury, znajdujące się wewnątrz komórki”.
To jedno ze zdań na dwa zamieszczone na stronie. Ale pod hasłem „komórka” jest cała książka, którą polecam przeczytać. A najciekawsze jest, że poza toną różnych białek, aminokwasów, RNA, DNA (cała tona brzydkich wyrazów!), to są w nich jeszcze te tajemnicze struktury. Funkcji, przeznaczenia tych struktur uczeni jeszcze nie ustalili.
Żeby nie było, że zmyślam - w komórce wszystko jest możliwe.
Jest to w zapisie kopalnym, są to symptomy Ewolucji tj. adaptacji tych  organizmów do środowiska, także do przemieszczania lub kotwiczenia w miejscu.

Prezentowałem dwie odległe od siebie w czasie formy lub gatunki stromatolitów.
Moje dociekania nie dotyczą konkretnych rodzajów ani gatunków, wynalazki w kamieniach traktuję poglądowo w zgromadzonym materiale poznawczym.
Ilość sektorów, warstw mat i różny kształt zakończenia korpusu gąbki wskazuje jednoznacznie na różne ilości rurek, modelatorów w przedstawionych osobnikach. W osobniku wcześniejszym, prymitywniejszym z jednym sektorem od gąbki odstały, oderwały się warstwy. W reakcji, w korpusie powstała druga rurka i zostały wyprodukowane cztery warstwy zamykające szczelinę. Różna ilość rurek i sektorów warstw wskazuje na działania adaptacyjne.

W uczonych wywodach o gąbkach w Wikipedii znalazła się informacja, że niektóre gąbki wędrowały do kilku milimetrów dziennie i uczeni wcale nie wiedzą jak.

To znaczy, że w pobliżu powłoki zewnętrznej w masie gąbki wykształciły się kolejne rurki-modelatory i przemodelowały wolne komórki, i ekspediowały je na warstwę  zewnętrzną gąbki w tym miejscu. Nie wiem czy to były fałdy, czy wyrostki ameboidalne ale funkcjonowały jako odnóża, organy mobilne.
Zapodaję za Wikipedią;
„Postać ameboidalną mogą mieć również autonomiczne, zdolne do ruchu komórki organizmów wielokomórkowych, np. gamety wielu glonów. Podobne zaś komórki występujące u zwierząt określane są jako amebocyty (komórki ameboidalne).”
Było to możliwe także u stromatolitu, bo ta galareta myślała i adaptowała się stosownie do swoich potrzeb i zmian środowiskowych.

Pisałem o dużym upływie czasu na zmiany ustrojowe stromatolitu w budowie mat w utajeniu, w fazie „rozkwitu” musiał wydobyć maty na zewnątrz i przebudować koniec korpusu gąbki w tym miejscu. Musiał też oderwać się od podłoża zgrupować przemodelowane komórki do budowy nibynóżek. To wszystko trwało latami.
I jest to widoczne w zapisie kopalnym. To jest widoczne w skamieniałości stromatolitów; kolejne maty następnego sektora układają się na zewnątrz po długiej przerwie we wzroście następnych mat. Ta przerwa, upływ czasu jest widoczny jako odstęp, przerwa wzrostu.

Napisałem w tytule, że ta galareta myślała inaczej. Bo myślała, tylko że na zupełnie  innym poziomie, na poziomie komórek i grup przemodelowanych komórek. Organizm prymitywny myślał zbiorowo tworząc potrzebny niby organ, narząd funkcyjny. Zarówno odbiór czynników zewnętrznych i reakcja niby narządu odbywały się w tej grupie specjalizowanych komórek.

To działo się w Prekambrze ale następowała dalsza specjalizacja, czyli podział tak specjalizowanych komórek w grupie na podgrupy receptory, neurony, mięśnie i odpowiednie wyspecjalizowane narządy np. skóra, naczynia (żyły i tętnice) itd..

Ten podział trwa nadal na naszym bardzo wysokim poziomie.
Gdyby nie stromatolity dziś bylibyśmy dużymi amebami albo gąbkami. Na nas w obecnym stanie nie kończy się Ewolucja. Jesteśmy tylko przyszłym zapisem kopalnym tego procesu.

W każdej komórce działała chemia ta sama, co u nas a we śnie. Mózg śpi a procesy trwają jak należy, organizm regeneruje się i nie mamy wpływu na to, co i gdzie się dzieje, to odbywa się poza naszym postrzeganiem i ŚWIADOMOŚCIĄ.
Nasze komórki nie śpią, nie śpią też nieodgadnione struktury w ich środku, odbudowują się i dobrze dla naszej doskonałości i urody.

foto autor                                   s. hab. Roman Wysocki
15.03.2018 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.