Stromatolity – dodawanie kamieni (spostrzeżeń). (1)
Jak zauważyliście, to ja zajmuję się czytaniem kamieni. A
tak dokładniej to oglądaniem kamieni i ich przełomów. Zatem oglądam dokładnie
dostępne powierzchnie zewnętrzne, szukam śladów, analogii i anomalii i.t.p. Z
tego oglądania wynikają zapytania:
- A co to?, dlaczego i w jaki sposób?
fot. 1, 2. Skamieniały stromatolit, widoki ogólne od dołu i od góry.
1 - korpus gąbkowy, tułów.
2 - maty stromatolitu.
3 - bruzda z warstwą podłoża, przyczep do dna.
Na części górnej korpusu widoczny ubytek, przełom otworu w środku. Osobnik duży ale młody, wiek ok. 10 lat.
Fot. 3-5. Zbliżenia na szczegóły: otwór, przełom mat i widok zewnętrzny mat.
Te działania prowadzą do dodawania i formułowania spostrzeżeń, to jest moja metodyka badań. Innych narzędzi nie mam a księgi i tzw wiedza ogólna od odbiega bardzo od tego, co jest zapisane w kamieniu.
Zgromadzone spostrzeżenia prowadzą do wyciągania wniosków i
uogólnień dla danej grupy kamieni (znalezisk), pozwala je dzielić na grupy
czyli dodawać. Takie grupowanie znalezisk pozwala w finale, przed
publikacją, ustalić gatunek, z którym
mam do czynienia. Co więcej pozwala na określenie budowy anatomicznej, warunków
życia danego gatunku, jego rozwoju od urodzenia aż do śmierci. W wyjątkowych
wypadkach, w wybranych egzemplarzach znalezisk, pozwala na ustalenie przyczyn
ich śmierci a nawet wyciągać wnioski dotyczące całej populacji np. wymierania
gatunku.
A zatem, różnice w moim postrzeganiu konsekwentnie prowadzą
do pisaniny, bo jest o czym.
Zdarza się, że coś zainteresuje mnie nawet, gdy owo nie
występuje na Ziemi Niczyjej.
Wspominałem, że nawiązałem współpracę z Pracownią „Agat”
kolegi Piotra Sarula w Nowy Kościele i z Muzeum Przyrodniczym kolegi Pawła
Góździa w Winnicy „Agat” w Sokołowcu.
A u nich kamieni mnóstwo i to z całego Świata. Bo nie dość,
że mają znaleziska z okolicy obfitujące w agaty, to mają jeszcze „świecidełka”
z Maroka, Brazylii i Turcji.
Współpracują oni z kolekcjonerami i zbieraczami, tak, że
oczy od tego bolą.
Ale jak mnie już znacie, to ja przepadam za brzydkimi
kamieniami ale tylko tymi, w których jest to coś, co mnie zaintryguje.
I jak zauważycie na fotografii, zainteresowało.
Fot. 6-8. Skamieniały, skrzemieniały fragment korpusu innego osobnika. U góry widoczny otwór, nie wykluczam, że naturalny. Na dole przełom z ujawnionym otworem. Ściany otworu pokryte kryształami - kwarcu.
W Muzeum zauważyłem czarny krzemień z dziurą a na ścianach
otworu zobaczyłem białe kryształy kwarcu. Jak mnie znacie, a znacie, to
zakrzyknąłem – sztuczny krzemień roboty Homo erectusa!
W domu i po kilku wizytach u kolegów zgromadziłem lub
wypożyczyłem kolejne znaleziska, które sprowadziły mnie na Matkę Ziemię a
dokładnie do gąbek sprzed milionów lat, a jeszcze dokładniej do skamieniałych
stromatolitów.
Gąbki – budowa.
Gąbka, jak każdy wie, to taki zbitek włókien, które można
dowolnie ściskać w dłoni, spręża się i rozpręża pod naciskiem, z łatwością
pochłania i oddaje wodę tak samo jak pianka z tworzywa sztucznego i też używana
jest do mycia ciała. Dlatego pianka niesłusznie nazywana jest gąbką
Ale prawdziwa gębka, zanim do tego doszło musiała być
wydobyta z morza, gdzie urodziła się i dorastała jako organizm żywy, po czym,
po wydobyciu została wysuszona i jako szkielet jest wyrobem handlowym.
Zaznaczam, szkielet przerośnięty za życia białkiem organicznym, organizmem o
konsystencji galarety odżywiającym się drobinami z wody przepompowywanej przez
środek (otwór). Jest to prosty organizm, zbiór żywych komórek wypełniających tę
konstrukcję pozbawiony tkanek i narządów. Galaretowata masa komórek
wyspecjalizowanych do pełnienia określonych funkcji.
To szczytowe osiągnięcie Ewolucji sprzed miliardów lat –
organizacja komórek gotowych do powielania, zdolnych do rozmnażania płciowego i
zasiedlania Wszechoceanu. I tak różnych komórek dla powłoki zewnętrznej, dla
powłoki wewnętrznej i środkowej pomiędzy tymi powłokami, wedle rozkazów
zapisanych w DNA.
Przykładowy cytat z Wikipedii;
”Ciało gąbek składa się z dwóch warstw oddzielonych
mezohylem:
zewnętrznej, dermalnej (pinakoderma),
gastralnej (choanoderma) składającej się głównie z choanocytów.”
Mezohyl występuje pomiędzy warstwą wewnętrzną i zewnętrzną,
I tu zaczyna się naukowy bełkot, bo do wytłumaczenia każdego
ze słów potrzebna jest książka do przeczytania lub napisania.
Przeczytajcie teraz po skasowaniu niepotrzebnych wyrazów i
tłumaczeniu na nasze;
- Ciało gąbek składa się z dwóch warstw okalających warstwę
środkową: zewnętrznej, ochronnej i wewnętrznej, odżywczej.
Warstwa środkowa pomiędzy tymi warstwami jest różnej
grubości. Znajdują się w niej elementy szkieletowe (wapienne, krzemionkowe, warstwowe
i mieszane) oraz pływające w masie galarety pojedyncze komórki.
Można? Można ale nie można, bo trzeba pokazać ile rozumów
zjadł autor, pokazać odbiorcy, że jest głupi. Zatem szczypior się na głowie
podnosi.
Szczegóły ich budowy i specjalizację ich komórek znajdziecie
w Wikipedii pod hasłem gąbki. Nie będę się wyrażał, bo jak wielokrotnie
wspominałem, uczeni używają do tego swojego nazewnictwa. Po użyciu dwóch lub
więcej wyrażeń w jednym zdaniu tracą
kontakt z przedmiotem opisu, zajmują się żonglerką intelektualną.
Do tego momentu, na temat gąbek posługiwałem się Wikipedią
czyli wiarą prawdziwą. Ale nie wytrzymałem i włączyłem myślenie, no i się
zaczęło.
Domyślam się, że te włókna (szkielet), to włókna kolagenowe,
elastyczne i odporne na działania mechaniczne utrzymujące określoną i
powtarzalną formę (bryłę) tego organizmu, iżby galareta nie rozlała się w
środowisku wodnym.
W skamieniałościach gąbki znajdowane są jako kamień;
wapienny lub krzemienny albo połączenie jednego z drugim.
Przed wiekami ktoś zapisał w księgach, że gąbki dzielimy na
wapienne (te liczne) i krzemienne (te nieliczne).
Pozostało tak na wieki wieków.
W żywych gąbkach, szkielet to wspomniane włókna, nici
kolagenowe, które mogą być osnową, centrum krystalizacji dla cząsteczek węglanu
wapnia lub cząsteczek krzemionki z wody w ich środowisku. Ale to w
mikroskopijnych ilościach.
Znaleziska skamieniałych
gąbek z żywymi gąbkami nie mają nic wspólnego.
Są świadectwem występowania w środowisku węglanu wapnia, w
morzach powszechne lub aktywności wulkanicznej na dnie morza i występowania
płynnej krzemionki w jego dnie.
Zatem skamieniałości są zjawiskiem wtórnym i to na tkance
organicznej całej gąbki, całej tej galarety ale po jej śmierci. Węglany wapnia
lub krzemionka (płynna!) wnikały w komórki,
krystalizowały, przenikały do środka, wypełniały całą galaretowatą
objętość, masę organizmu.
Powyżej napisałem nawet, że działał jeden i drugi związek,
jako że mam na to dowody.
W wykładach o ślimaku jednotarczowym pisałem, że krzemionka
przenikała nawet przez muszlę z węglanu wapnia. I widać to w znaleziskach
stromatolitów, krzemionkę przenikającą przez kolejne warstwy z węglanu wapnia w
głąb już skamieniałego, zwapnionego organizmu i w szczeliny wypełnione
rozłożoną masą organiczną albo wnikającą dopiero w kamień wapienny na jego
powierzchni.
Ze stromatolitami zetknąłem się podczas opracowania
„Krzemień pasiasty – mistyfikacja naukowa”.
Okazało się bowiem, że te kamienie wapienne poprzerastane
warstwami krzemienia są obiektem handlowym właśnie jako krzemień pasiasty i
pochodzą z Jury Krakowsko-Częstochowskiej czyli z okresu Jury.
Oglądałem, kupowałem lub fotografowałem w pracowni
egzemplarze „głów kapusty”, tak sobie te kamienie nazywałem ciekaw dalszego
ciągu czyli całego organizmu. Patrząc na fotografie przyznacie sami, że warstwy
układają się na przemian i przypominają głowę kapusty podczas krojenia a
szatkowania.
fot. 9,10. Widoki ogólne mat skamieniałego stromatolita. Widok przekroju - handlowego, wystawowego "świecidełka" i zniszczonych mat zewnętrznych.
fot. 11. Ale wystarczy poszukać na powierzchniach doskonale zachowanych mat z boku, aby przekonać się, że to fragment stromatolita. "Świecidełko" oślepia i ogłupia, odbiera zdolność myślenia.
Ten ciąg dalszy nastąpił w znaleziskach z Bełchatowa, bo w
nich ukazało mi się ciało gąbki – krótki, gruby walec z otworem, fragment
ślepej rury. W masie krzemienia na ślepym końcu tej rury zobaczyłem skamieniałe
„liście” układające się warstwami jeden na drugim.
Za życia osobnika, te liście były płachtami tkanki
organicznej, uczeni nazwali je matami i niechaj będzie po ichniemu. Mogły one wypełniać
funkcje odżywcze, absorbować i pochłaniać pokarm na całych powierzchniach albo
też mogły spełniać funkcje rozrodcze rozsypywać lub pozyskiwać jaja lub plemniki
innych osobników – o to pytajcie uczonych. A może chroniły przed światłem
słonecznym korpus gąbki podczas ekspozycji wynurzonego organizmu.
Nie wykluczam swoich domysłów, bo widziałem w Internecie zdjęcie plaży w Australii. Masa stromatolitów, „rosła” w strefie pływów, w zasięgu napływających i wracających fal oceanu, miękkie „liście”, ich maty wystające z wody w tę i spowrotem były obmywane falami.
To doskonałe i odrębne miejsce zasiedlenia od innych gąbek
żyjących na dnie płytkiego morza a ciągły przepływ wody, to zarówno większy
dostęp do pożywienia, że nie wspomnę: do słońca i powietrza, jak i lepsze
warunki rozmnażania. Gąbki a wśród nich stromatolity są jednymi z pierwszych i
prostych a najstarszych organizmów. Przeżyły setki milionów lat a wiek gąbek
przekraczał miliard, przetrwały po dzień dzisiejszy.
W Naturze nie ma nic przypadkowego, tu wszelkie działanie
jest celowe.
Ale, że te gąbki miały maty i uczeni je tak nazwali?
To znaczy, że potraktowali je jak narząd. Zbiór
wyspecjalizowanych komórek wyraźnie ukształtowanych w maty wyodrębnione z
organizmu gąbki i niewiadomego mi przeznaczenia. Miały spełniać niewiadome mi
funkcje i spełniały – znaczy narząd, organ.
Jak sobie poczytacie brzydkie wyrazy o gąbkach, to rzuci się
Wam na oczy słowo derma w różnych konfiguracjach.
Znaczy, że skóra a przecież skóra to narząd; prymitywny lub
rozwinięty przez miliardy lat stanowił powłokę zewnętrzną złożonych organizmów.
U człowieka trójwarstwowa, u ślimaka jednotarczowego pięcio warstwowa miała
stanowić ochronę wnętrza organizmu przed szkodliwym działaniem środowiska,
bronić do niego dostępu potencjalnym napastnikom, chroniona nawet pancerzem lub
muszlą.
W ferworze twórczym, wymyślania kolejnych dziwnych i
brzydkich wyrazów, kolejnych definicji, w trakcie wymyślania tabelek i
kolejnych przetasowań, przemieszczania gąbek w tabelach z miejsca na miejsce,
gdzieś się te narządy pogubiły.
U wcześniejszych, prostszych organizmów – jamochłonów cały
organizm jest narządem – jamą chłonąco-trawiącą. Liczy się tylko odżywianie,
rozmnażanie i mobilność lub nie.
U jeszcze prostszych, jednokomórkowych wystarczy kontakt z
błoną zewnętrzną, żeby zginąć w procesach trawiennych.
Rozpatrując dalej gąbki, warstwę wewnętrzną, w otworze,
tworzy ona zbiór komórek wyspecjalizowanych w pozyskiwaniu drobnicy pokarmowej z
wody i w jej wchłanianiu.
Tu zapodam więcej, to czego uczeni nie odrobili.
Gdyby te komórki najadły się, to by się rozpękły. Musiały
rozprowadzić składniki pokarmowe w całym organizmie, (musiały podzielić się
pokarmem z pozostałymi komórkami!). Doskonale nadawały się do tego kanaliki,
naczynia włoskowate do pompowania wody, umiejscowione od otworu na zewnątrz
przez wszystkie wymienione warstwy ciała. Przecież woda w rurze nie mogła stać
w miejscu. Musiała być przepompowywana z rury na zewnątrz organizmu dla
pozyskania następnego pokarmu i dostarczenia komórkom świeżego powietrza – zaznaczam
wszystkim komórkom galarety! W ścianach tej maszyny były miliony cieniutkich
naczyń włoskowatych, to była wydajna pompa do pompowania wody i podawania
pokarmu, dostarczania powietrza po całym organizmie i bez żadnego wysiłki czyli
mięśni, działała fizyka - włoskowatość.
W objętości masy ciała gąbki, w galarecie przemieszczały się wolne komórki. One za życia przepychały się do jadła i powietrza; odżywiały, namnażały po czym specjalizowały do pełnienia określonych funkcji w organizmie. Organizm żył i rósł stosownie do warunków zewnętrznych i zaopatrzenia w pokarm. Największe dorastały do 2-3 metrów. A regeneracja? Nic prostszego w prostym organizmie.
Uwaga EUREKA! Te wolne komórki, to odpowiednik naszych
komórek macierzystych.
Tym sposobem znowu mamy do czynienia z kolejnym narządem
pracującym na potrzeby całego organizmu. Mamy do czynienia z gąbką, można by
rzec, że pełną gębą.
W trakcie napisałem, że ten szkielet gąbki to on pewno jest z
kolagenu. A tu wokół wmawia się dzieciom, że gąbka jest z kamienia, węglanu
owego wapnia.
Uwiera mnie to między uszami, bardzo.
Wapnia rozpuszczonego w wodzie Wszechoceanu było mnóstwo. Do
dziś służy w Naturze do oczyszczania powietrza z dwutlenku węgla. Przed
miliardami lat tego dwutlenku w atmosferze było dużo więcej niż tlenu. Ten
dwutlenek węgla rozpuszczał się w wodzie tworząc węglan wapnia i uwalniając
czysty tlen.
W prapoczątkach w zupie aminokwasów i innych związków,
których nawet uczeni nawet sobie nie wyobrażają ciężkie było Życie, bo bez
tlenu.
Dopiero po przekroczeniu zawartości 5-10% pierwsze związki ze
związkami były możliwe. Eksplozja życia
nastąpiła w mezozoiku po przekroczeniu 15% zawartości tlenu w powietrzu czyli
atmosferze ziemskiej.
Węglan wapnia wzbogacał wtedy wodę swoimi cząsteczkami ale
do niczego nie był potrzebny a nie miał żadnych wartości odżywczych. Opadał na
dno tworząc dzisiejsze skały osadowe a prymitywne organizmy wydalały go, bo
zamulał kiszki.
Na ten przykład koralowce budowały z niego swoje domy,
każden jeden sobie i rosły z tego miasta i wieżowce.
Ze wzrostem zawartości tlenu w powietrzu nastąpiła eksplozja
życia, postępowała ewolucyjna budowa organizmów
prostych w coraz bardziej skomplikowane, złożone formy. To i spożycie wzrosło,
wzrósł apetyt na żywe. Trzeba było uciekać, bronić się albo opancerzyć.
W postępującym wyścigu zbrojeń nawet pierwsze ryby nie
potrafiły pozyskać i przetworzyć węglanu wapnia do celów budowlanych (kości)
ani obronnych (pancerze), miały szkielety z chrząstek, były
chrzęstno-szkieletowe.
Jak widać z powyższego, pozyskiwanie węglanu wapnia ze
środowiska i jego celowe wykorzystanie miało bardzo długą drogę.
Człowiek jako taki pozyskuje węglan wapnia z pożywienia i
napojów, z tego buduje układ kostny. Nie pozyskujemy węglanu wapnia
bezpośrednio ze środowiska.
Fot. 12. Ilustracja wypływu substancji rogowej z gruczołu rogowego na szczycie skamieniałego dziś ślimaka jadnotarczowego. Ta żywica absorbowała i pochłaniała węglan wapnia z wody, budowała muszlę. W centrum obrazu widoczna popękana pierwsza warstwa przechwyconego węglanu wapnia.
Zanim do tego wykładu doszło pisałem o ślimaku jednotarczowym.
Ten to pośrednio pozyskiwał węglan wapnia z wody. W uczonych
księgach stoi zapisane, że na wierzchołku ciała posiadał gruczoł rogowy, który wydzielał
substancję rogową. Później nie dzieje się nic a ślimaka pokrywa muszla z
węglanu wapnia.
Ta substancja rogowa jest żywicą, która pozyskuje, wiąże
węglan wapnia ze środowiska. Kolejne warstwy żywicy (substancji rogowej)
pokrywają ciało ślimaka, wiążą węglan wapnia z wody tworząc powłokę z węglanu.
Tworzą kolejne warstwy węglanu wapnia, budują muszlę.
I można tę żywicę zobaczyć w skamieniałościach, w postaci
białych, mlecznych plam, cienkich
białych warstw na zamieszczonych fotografiach gołych ślimaków.
W przebiegu Ewolucji pozyskiwanie i zastosowanie węglanu
wapnia do budowy organizmu przypisuję dopiero głowonogom z pancerzem
wewnętrznym. Rybom przypisuję to równolegle, bo ośmiornice i inne puściły
farbę.
Ale skąd wiedziały o tem gąbki, skoro mnożyły się po Świecie
na setki milionów lat przed nimi?
Ciąg dalszy ma nastąpić i nastąpi.
foto autor s. hab. Roman
Wysocki
03.02.2018 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.