Fizjologia ślimaka jednotarczowego c.d. (2)

Podły żywot ślimaka jednotarczowego c.d.
Oczy.

Opisując żywot archaicznego ślimaka jednotarczowego zapędziłem się tak bardzo, że zapomniałem opisać spraw podstawowych, jako że te dla mnie były oczywiste.
Jednotarczowy oznacza ślimaka z jednoczęściową muszlą prostą czyli w kształcie mniej lub bardziej spiczastej czapeczki. Ruchoma pokrywa od spodu muszli to, póki co, domysł uczonych. Pokrywy muszli dotychczas, w swoich znaleziskach nie mam i potwierdzić nie mogę ale nie piszę, że nie miały – to domena uczonych, co już wielokrotnie poruszałem w sprawie Homo erectusa.
Podstawową informację o tym, że żył na dnie głębokiego morza (50-200m), głównie w mule, przeoczyłem i bardzo przepraszam. Tam pobierał pokarm w postaci drobin organicznych (osobniki młode do 1-go miesiąca) i opadłą padlinę większych stworzeń, głównie płaszczek. Był też drapieżnikiem we własnej populacji, atakował swoich kuzynów. Na dnie toczyła się zażarta walka o pokarm osobników wszystkich gatunków, walka na śmierć i życie. A ostateczność, to spożywanie osobników własnego gatunku, podły to żywot.

fot. 1. Skamieniały ślimak jednotarczowy bez muszli, widok profilu z boku;
1 - gruczoł rogowy,
2 - tułów, korpus lub worek trzewiowy z organami wewnętrznymi,
3 - noga a w niej otwór gębowy i otwory technologiczne, narządy zmysłów, wejścia i ujścia organów wewnętrznych,
4 - pierwsze warstwy żywicy wiążące się z węglanem wapnia w wodzie, do budowy nowej muszli.

fot. 2.  Profil z drugiej strony;
- W obszarze wyróżnionym, gruczoł rogowy. Wyodrębniał się pod muszlą, wydzielał żywicę pomiędzy muszlą a ciałem ślimaka aż do oderwania muszli. Później w czasie letargu pracował dalej, oblewał ciało ślimaka kolejnymi cienkimi warstwami żywicy. Ta wiązała się z węglanem wapnia, kolejne warstwy węglanu tworzyły nową muszlę. Należało obudzić się z letargu, aby na czas uwolnić nogę i spód z otworami funkcyjnymi od żywicy. Nie wszystkim się to udawało, pozostawały w całości w skorupie i tak skamieniały.

fot. 3.  Widok od spodu na skórę na nodze.

Na dnie zrobiło się ciasno, Matka Natura zaczęła wyposażać stworzenia w coraz wymyślniejsze narzędzia mordu i obrony, w narządy ruchu, wreszcie doprowadziła do ucieczki życia w głębiny i na ląd. Pierwsze płazy wychodziły na ląd. To był czas Eksplozji Życia, w toni i głębinach powstały stwory, których sobie nie wyobrażamy, obecnie są odkrywane w głębinach ale ile zginęło nie pozostawiając po sobie śladu, tego nie wiemy. Bo każdy taki czas kończył się wielkim wymieraniem, selekcją gatunków nie nadążających za zmianami środowiska.
Najważniejszym było zdobywanie pożywienia i przeżycie, aby pozostawić po sobie potomstwo. Bo dla Matki Natury najważniejsze jest przekazanie DNA, naszego też. Powołując się nie znanego mi bliżej uczonego – nasze ciało jest tylko futerałem dla DNA.

Najsłabszym punktem obrony ślimaka jednotarczowego przed drapieżnikami i kuzynami była noga wysunięta spod muszli. Jeśli nie zdołał jej skryć w momentach zagrożenia był skazany na ataki.    I dlatego systematycznie, bo corocznie, wraz ze wzrostem masy ciała, musiał zmieniać muszlę na większą (w poprzednich esejach). Obrócony na grzbiet, nogą do góry, musiał wrócić do pozycji właściwej, inaczej skazany był na ataki i wyjedzenie z muszli.
Głównym przeciwnikiem, poza kuzynami, były płaszczki, belemnity i ośmiornice jak również ryby pancerne o zębach ostrych i szpiczastych jak i prostych szczękach (krawędziach zgryzu). Bez muszli atakowane były także przez osadzające się na nich polipy koralowców, a to znacie z magazynów Homo erectusa.

Płaszczki wyposażone były w kolce jadowe, którymi atakowały wyszukaną węchem ale niewidoczną w mule ofiarę.    Po tym przystępowały do zjadania ofiary.
Duże płaszczki a w tym płaszczki olbrzymie wyposażone były w silne szczęki a w nich zęby, którymi zdolne były zgryźć, skruszyć muszle kilkuletnich ślimaków, skorupy z węglanu wapnia grubości nawet kilku milimetrów. Wystarczyło im, że ślimaka zobaczyły, atakując brały go w całości „na ząb”.
Grube muszle dużych ślimaków płaszczki wypluwały, cieńsze w odłamkach połykały wraz ze ślimakiem. Gromadziły je w tzw. zakątku żołądka, aby po zgromadzeniu wraz z innymi nie strawionymi częściami uformować wypluwkę. Po uformowaniu niepotrzebnych i nie strawionych pozostałości, płaszczka pozbywała  się ich wypluwając coś na kształt jaja czyli wypluwkę. Podobnie robią drapieżne ptaki i ssaki z futrem, upierzeniem i kośćmi, zwracają.

Belemnity chwytały ślimaka odnóżami (czółkami?) obracały nogą w stronę dziobu – górna część dzioba ruchoma – wbijała tę część w nogę ślimaka i odpychając się odnóżami wygarniała tkankę mięsną. A ślimak, no cóż, ślimak nie miał nic do powiedzenia, był zjadany żywcem.
Jak to robiły ośmiornice, sami możecie sobie wyobrazić, znacie je z talerza, one pozostawiały takie same ślady żerowania.
Stąd i nazwa stosowana w paleontologii dla określenia śladów żerowania belemnitów, amonitów i ośmiornic – „efekt papuziego dzioba” spotykany bardzo często w skamieniałościach na Ziemi Niczyjej.

W nauce czytania skamieniałości zwracałem już uwagę słuchaczów na to, co pozostało ze ślimaków.
Ślimak, który zmarł śmiercią (!) rozkładał się, znaczy gnił. Pulpę, czy jak kto woli sos nasycała krzemionka i z upływem milionów lat krystalizowała bezpostaciowo (drobno krystalicznie) tworząc dzisiejszy krzemień. Krystalizowała też od zewnątrz układając kolorowe warstwy a środek (pusta jama) wypełniają kryształy kwarcu – kryształ górski, kwarc dymny i ametyst, w zależności od składu chemicznego owego sosu jak i od tego, co było w krzemionce.

fot. 4.  Widok otoczaka w kształcie bułki. Wypełnienie skamieniałym mułem na dnie morza, w mule widoczne białe przecinki, skorupki mikroorganizmów, okrzemków. Na drugim zdjęciu od spodu widoczna skóra, pochodzenie otoczaka od ślimaka jednotarczowego bez muszli.

Kiedy w danym miejscu nie było krzemionki, ślimak gnił, rozkładał się a jego kulistą (obłą) przestrzeń wypełniał muł, piasek i co tam jeszcze było na dnie. Rozkładające się szczątki były spoiwem owego gruntu, powstawało wypełnienie, które skamieniało w dnie morza przez następne miliony lat.
Jeśli spotykacie na polu czy w drodze obłe lub kuliste kamienie, nieco spłaszczone z jednej strony, to macie do czynienia z wypełnieniem po ślimaku a jest tego mnóstwo. Na Ziemi Niczyjej są nie oszlifowane, tak jak je natura w skałach uwięziła, są też oszlifowane tak jak je potraktował lądolód – to otoczaki.
I jest ich mnóstwo. Bywają kwarcowe ale i w zwykłych otoczakach można dopatrzeć się białych przecinków (okrzemki) lub fragmentów skóry.
W warunkach beztlenowych i z użyciem krzemionki gnicie ciała ślimaka postępowało znacznie wolniej i zdarza się znaleźć ślimaki lub ich fragmenty z wyraźnie zarysowanymi narządami wewnętrznymi. Daje to wraz ze ściągą (rysunek - przekrój ślimaka w księgach) pogląd na to, jak owe ślimaki były zbudowane i co miały w środku. Daje pogląd na powtarzalność osobników danego gatunku w skali (wielkości) odpowiedniej do wieku.

Okazuje się, że Matka Natura w mądrości swojej wykonała prototyp – schemat organizmu – który powiela po dzień dzisiejszy z drobnymi zmianami.
Hi, hi, hi, człek pochodzi od ślimaka, choć to droga daleka i kręta. Przecież mamy wszystko to, co ślimak mieć powinien a nawet więcej! Bo to my mamy geny ślimaka a nie odwrotnie. W uczonych wywodach braknie mi odrobiny pokory dla Matki Natury.
I przepraszam, że się wtrącam ale to nie szympans ma 98% genów człowieka, to człowiek ma geny szympansa, nie wiem ile, plus trochę więcej własnych, odrębnych i bardzo zmutowanych (albo zmutowanych owego szympansa?). Nasz łańcuch DNA jest trochę dłuższy i stanowi rozwinięcie (przedłużenie) łańcucha DNA szympansa. Matka Natura w swoich kolejnych i trafionych wynalazkach dodaje do łańcucha DNA coraz to nowe wiązania, ona go ubogaca i dobrze, bo dzieje się to dla naszej doskonałości i niewątpliwej urody.
Tak zbałamuciłem Czytelników, że sam przeraziłem się tego, co napisałem.
O wybaczenie proszę, żem nieuczony.

Chciałbym namówić ślimaka „Ślimak, ślimak pokaż rogi” ale nic z tego. Uczeni zabronili mu i znowu stwierdzili, że nie miał. Nie miał oczu na szypułkach, bo w mule na dnie morza wcale nie były mu potrzebne, jeśli miał jakieś organy smaku, węchu to mieściły się w zakończeniu nogi. A zamieszkiwał dno na dużych głębokościach, w mroku.
Ja nie jestem dla ślimaka taki okrutny i stwierdzam, że nie znalazłem oczu w zgromadzonym przez siebie materiale kopalnym ale jestem na tropie, jeśli będę miał coś czytelnego do pokazania, to i opublikuję. A na razie cicho sza.

I nie kwapiłbym się z wyrokami jak uczeni. Wszak kuzynka ośmiornica ma oczy na kształt i podobieństwo ….człowieka. Matka Natura nie jest Panem Bogiem i nie robi wynalazków z dnia na dzień. Robi to i eksperymentuje przez miliony lat, musiała od czegoś zaczynać, ot choćby od archaicznego ślimaka (?), skoro inne (współczesne) ślimaki je mają, to po kim?
Zbieram kamienie od dnia, w którym zamieszkałem na Ziemi Niczyjej (10 lat).
Zbierałem, czyściłem, oglądałem świecidełka i nie tylko.
Brak tu kamieniołomów, skały nieliczne, pozostają do dyspozycji tylko orne pola, czyli że skazany jestem na okruchy wybite lemieszami ze skały pod uprawami. Obznajmiony wzrokowo z kwarcem w węglanowej skorupie, znalazłem fragment, który stał się dla mnie przełomem.

fot. 5.  Fragment skamieniałego ślimaka jednotarczowego. Widok otworu gębowego wyposażonego w tarkę 2;
1 - fragment muszli z węglanu wapnia,
3 - worek żołądka,
4 - trójdzielna gardziel, zamknięty przełyk do żołądka.


fot. 6, 7.  Widoki żołądka a w nich;
1 - fragment muszli,
2 - fragment skóry a pod nią ciała, tuszy ślimaka,
3 - żołądek w całej okazałości, wypełniony treścią, pokarmem.

Fragment skały z kwarcem i węglanem wapnia a to wszystko wielkości paznokcia na kciuku. W rozchyleniu skały zobaczyłem coś, co mogło być tylko otworem gębowym ślimaka a w nim drobne kryształki kwarcu, coś na kształt tarki. Przy tym skrawek skorupy z węglanu wapnia. Z tyłu kulisty kształt kwarcowego jaja.
Przez następne lata wertowałem księgi, aż doczytałem – mięczaki, ryby czy płazy połykają pokarm z otworu gębowego bezpośrednio do żołądka. Przełyk skrócony do minimum, nieraz zaopatrzony w tarkę lub haczyki.

Miałem więc do czynienia z fragmentem ślimaka a kulisty twór z tyłu za otworem gębowym był jego żołądkiem.
Do tej pory wszystko, co zbierałem jawiło się jak puzzle do ułożenia. Ale to były ślepe puzzle, bez wzorca do ułożenia, bez obrazu końcowego na początku układanki. Bo ułożyć puzzle patrząc na obrazek każdy (głupi) potrafi.
I przedstawienie Wam obrazu do układania jest celem moich wywodów, gry z Waszą wyobraźnią.    Wam będzie znacznie łatwiej, jako i mnie po tamtym odkryciu. Będziecie wiedzieć, co zbieracie na Ziemi Niczyjej ale tylko tu, bo ja nie wiedziałem, co zbieram, a nigdzie indziej nie szukałem.


Czerwone oczy archaicznego ślimaka jednotarczowego.

fot. 8, 9.  Widoki fragmentu skamieniałego ślimaka jednotarczoaego z widocznymi rurkami teleskopów ocznych. Na zdjęciu górnym z prawej widoczny fragment muszli z węglanu wapnia, na dolnym białe fragmenty wewnętrznych warstw muszli.

fot. 10. Fragment innego ślimaka od dołu otwór gębowy, u góry trzy występy, nasady teleskopów.

fot. 11.  W widoku od góry widoczny jest utrącony ale pusty gruczoł rogowy, na dole widoczne wypukłości teleskopów.

W poprzednim eseju zapraszałem Szanownych Czytelników do sięgnięcia po uczone księgi lub do Wikipedii w Globalnej Maszynie Telepatycznej (GMT) do strony z ilustracją – przekrojem, schematem umownego ślimaka .
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Alimaki#/media/File:Scheme_snail_anatomy-numbers.svg

Celowo używam słów „schematem” i „umownego”, jako że wiedziony instynktem łowcy dziwadeł też tam zaglądnąłem i zadziwiłem się bardzo.
Oglądam obrazek i co widzę; muszla po brzegi wypełniona ciałem, wnętrznościami ślimaka a poza muszlą wysunięta noga w całej okazałości z narządami zmysłów i mięśniami mobilnymi. Korpus nogi w przybliżeniu równy swą masą masie wnętrzności pomieszczonych w muszli.
To jak w muszli miała się pomieścić noga? I sam muszę sobie na takie głupie pytania odpowiadać.
W pustej muszli.

Dowody w postaci długich na palec ślimaków bezmuszlowych czarnych i brązowych plączą się nam pod nogami na działce, na łące, na trawniku i w ogrodzie. One to, pomrowy i śliniki – ponoć potomkowie ślimaka jednotarczowego – porzuciły muszlę, znaczy wolały „na golasa”. Ślady muszli lub jej odłamki pozostawiły sobie pod skórną lub w skórze. U nich to wnętrzności pomieszczone są w korpusie nogi, są w całości nogą. Są nogą wypełnioną wnętrznościami i tym wszystkim, co się ślimakowi przynależy.
Tytułowy kolor oczu ślimaka, to kolor domyślny, jako że oczy jakiś kolor mieć musiały a w skamieniałościach zachowała się tylko ich obudowa. Bo kolory mają nazwy, nawet jeśli koloru nie ma, to nazywa się go bezbarwny.
Ja przyjąłem czerwony, jako że na grządkach truskawek zaczaiły się ślimaki, także winniczki i czekają jeno oczy im się świecą, na czerwono. Bo ślimaki mają czerwone oczy jak słonie po to, żeby mogły chować się w truskawkach. Widzieliście słonia schowanego w truskawkach? …..   No właśnie.
Truskawek ani, ani, mogę za to przyglądać się ślimakom i na gołych bez muszli,  na grzbiecie nogi niektórych gatunków, w przedniej części widzę dziwny rysunek. Piszę dziwny, bo podobny jest do rysunku na grzbietowej części archaicznych ślimaków z utraconą muszlą, na skamieniałościach.

fot. 11.  Widok skamieniałego ślimaka jednotarczowego pozbawionego muszli. Na powierzchni zewnętrznej widoczne ślady ścięgien trzymających muszlę.

fot. 12.  Ten sam ślimak z boku, widoczne ślady ścięgien i otwory funkcyjne organów wewnętrznych. Na skraju, z prawej widoczny ściągnięty otwór gębowy.

Ten rysunek to rysunek mięśni i ścięgien, którymi spodnia strona nogi ślimaka mocowana była do muszli. Te mięśnie mocowane były do wewnętrznej powierzchni muszli, przeciągnięte były przez pustą muszlę następnie przez nogę aż do spodu nogi.
To znaczy, że przy wysuniętej nodze  muszla była pusta, co było do udowodnienia.   
W momencie zagrożenia mięśnie i ścięgna wciągały spodnią stronę nogi a tym samym całą nogę do środka muszli. Mięśnie te ściągając podeszwę wciągały i zawijały całą nogę w rogalik, aby cała się pomieściła w muszli. W pozycji życiowej cała noga była wysunięta spod muszli a muszla utrzymywana była we właściwej pozycji tymi samymi ale rozciągniętymi mięśniami. Jeśli noga nie mieściła się w muszli ślimak musiał wymienić muszlę na większą ale o tym już było.

fot. 13, 14.  W tym osobniku muszla została oderwana za życia, pozostało naciągnięte ciało w miejscach mocowania ścięgien.

I te mięśnie współczesny ślimak beztarczowy ma choć tylko w nodze. W momencie zagrożenia zawija się w rogalik grzbietem nogi na zewnątrz a spodem nogi do wewnątrz rogalika.

Bezpośrednim powodem sięgnięcia po rysunek był kamień, który nie pasował mi do muszli, a który odłożyłem przygotowując eksponaty do zdjęć w poprzednim eseju. W zbiorach znalazłem też drugi podobny, czytelny choć bardzo zniszczony.
W obu wystające elementy, czyżby złożone czułki? Teleskopy, szypułki czy jak to nazwać, bo i tak wiadomo, o co chodzi. Ważne, że chodzi o elementy wysuwające z nogi ślimaka narządy zmysłu; wzroku, smaku - w wodzie węch jest raczej niepotrzebny – lub dotyku. Mogę jedynie przypuszczać, że dwa dotyczą wzroku a druga para dotyczy innych zmysłów. W drugim kamieniu są zapewne tylko trzy z czterech, bo tyle się zachowało a czwarty został wyjedzony. Wystające elementy narządów zmysłów nie pasowały mi ani do muszli ani do rysunku. One to w pozycji życiowej były na zewnątrz, w nodze. W momencie zagrożenia wraz z nogą schowane zostały do muszli.
I skamieniałe w tej pozycji nie pasowały mi do rysunku, schematu.

fot. 15, 16.  Utrącone oczy bardzo dużych ślimaków. Na zdjęciu górnym widoczne utrącenia kul od teleskopów, na dolnym widoki na wprost - oko w oko.

Pośród drobiazgu znalazłem też kilka opraw gałek oczu wyraźnie utrąconych od szypułek a w jednym nawet szpara kształtem przypominająca oczy kosmitów. Tak właśnie fantaści pseudonaukowi wyobrażają sobie oczy gości z kosmosu. Kula ze szparą powiek, w której mieści się gałka oczna.   Plagiat to z natury, czy co?
Dla zakończenia tematu archaicznego ślimaka jednotarczowego sięgnąłem też po nieliczne skamieniałości ślimaków o muszli skręconej. Jak widać na zdjęciach, ich noga zawieszona była na krawędzi skrętu muszli za pomocą szeregu mięśni widocznych na skamieniałościach. Są to ukośne kreski a ich ilość wskazuje na ilość skrętów muszli.

 
fot. 17, 18.  Skamieniałość archaicznego ale znacznie młodszego ślimaka z muszlą skręconą. Wnętrze wypełnione skamieniałym mułem a w nim pancerzyki okrzemków.

Następne ślimaki o muszli skręconej na drodze ewolucji uwolniły część wnętrzności (worek trzewiowy) z nogi, one wiszą wewnątrz muszli na firanach ścięgien. W momencie zagrożenia wciągana jest noga ale przed nią w głąb muszli wciągane są wnętrzności.
Bo w muszli skręcanej jest pusta przestrzeń na to, żeby to wszystko pomieścić.

Jak zatem powinien wyglądać rysunek poglądowy ślimaka?
Albo …, albo …., pozostawiam Waszej wyobraźni.
Rysunek poglądowy nie wyjaśnia też, jak archaiczny ślimak oddychał, wydalał w momencie zagrożenia. Przecież musiał oddychać powietrzem zawartym w wodzie. Musiał ją pobierać i wyrzucać. Otóż w momencie zagrożenia wciągając nogę do muszli, układał się tak, aby odpowiednie otwory (technologiczne na fot. 12) znajdowały się na krawędzi nogi i muszli. Wystarczyło unieść muszlę na milimetr, ta szczelina musiała wystarczyć ślimakowi do życia. Tyle, że był wtedy ślepy i głuchy.  No właśnie, czy archaiczny ślimak słyszał?
Pozostawiam to Waszej wyobraźni a ja sobie pobadam.

Foto autor                                                s. hab. Roman Wysocki
10.07.2013 Bystrzyca Górna k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.
czarnyroman@hotmail.com